Macie takie postanowienia, których nigdy nie realizujecie? Ja bardzo wiele... Do końca roku coraz mniej czasu i zawsze przypominają mi się te wszystkie "wiszące" punkty na liście.
1. Od kilku lat obiecuję sobie,że nauczę się włoskiego lub chociaż spróbuję. Język mi się podoba a mój pseudonim,którym posługuję się przy fotografii i rysunkach powoduje,że odzywają się do mnie Włosi (po włosku oczywiście) a ja mogę wtedy liczyć wyłącznie na translatora google.
2. Więcej czytać. Mój tegoroczny bilans jest tak mizerny, że bliżej mi do statystycznego polaka a to absolutnie mi nie odpowiada.
3. Ćwiczenia. Bla,bla,bla. Prawda jest taka,że nienawidzę ćwiczyć. Lubię być w ruchu, aktywny wypoczynek,ale godzinne skakanie przed ekranem czy przed lustrem na sali jest dla mnie stratą czasu. Staram się zwalczyć niechęć i co jakiś czas zmusić się do poruszania tyłkiem.
4. Porządki. Jestem niewolnikiem "przydasi" szczególnie jeśli chodzi o szafę. Gdybym miała wyrzucić z szafy wszystko czego nie miałam na sobie przez ostatnie 2 lata to została by mi mała półeczka. ALE zawsze przecież mogą przydać się na sesję zdjęciową dla modelek,nie? Nie mogę pozbyć się tego nastawienia. Podobnie działam w przypadku ubranek dziecięcych- tu dodatkowo dochodzi sentyment "ojeeej, a w tej bluzeczce tak słodko wyglądała, a w tej zrobiła pierwsze kroki" . Czy w końcu zabiorę się za to bez sentymentu i oddam "przydasie" do koszy caritasu? Oby.
:) Wracając do książek.... Przejrzałam nowości na stronach kilku wydawnictw. Mam swoje "typy":