piątek, 28 czerwca 2013

Moje nowe dzieci :) Stos + coś


 Dużo pomysłów ostatnio we mnie, dobrej energii i chęci do działania. Niech ten stan trwaaa...

To moje nowe nabytki książkowe, z których dumna jestem jak nie wiem ;)


Jest jeszcze coś czym chcę się z Wami podzielić:




I moje małe dzieci <3


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zdjęciowo


   Fotografia ludzi to moja pasja od lat.Ostatnio, w związku z otwarciem studia, głównie zajmuję się rodzinami i najmniejszymi modelami :)
Uwielbiam obserwować zachowania dzieci podczas sesji. Jedne potrzebują czasu by się "otworzyć", inne chcą pozować od razu. Zdjęcia z noworodkami lub niemowlakami to mój ulubiony dział. Trudny , zmienny ale jakże wdzięczny! :)


Najbliższe sesje odbędą się z kobietami oczekującymi. Aaaajć - przyszłe mamy są piękne! Nie wiem jak to robią,( wydaje mi się,że ja wyglądałam raczej słoniowato), ale one promienieją! 


Praca z ludźmi to jest właśnie TO. Odnajdywanie ukrytego piękna, fotografowanie emocji... Czasem chwile są tak intymne,że trzeba chodzić na palcach by nie popsuć nastroju.



Życzę Wam miłego dnia i udanego tygodnia!!!


 

piątek, 21 czerwca 2013

Kocie historie - Pajączka i Tygrysek

Nigdy nie byłam "kociarą".Lubiłam ale nie szalałam na ich punkcie. W kwietniu trafiłam na ogłoszenie czarnulki,która szukała domu i niewiele myśląc postanowiłam ją adoptować. To pajączka - kotka,która uciekła dwukrotnie śmierci (była bardzo chora gdy ją znaleziono i schowała się w budzie dwóch amstaffów).
Cudna mruczka dostała imię Pajączka i otworzyła moje serce na koty :)

Wczoraj przygarnęłam drugiego malucha. Nie ma tak strasznych doświadczeń jak Pajączka ale gdy go wzięłam od razu pobiegłam do weterynarza. Ile pcheł! Biedak miał na sobie ich setki. Teraz walczę o to by czarna nie była tak nerwowa gdy Tygrysek (bo tak daliśmy mu na imię) jest w pobliżu :)


Nie widać tego ale mały ma bardzo ciekawe umaszczenie. Na główce pręgi, na bokach koła a na brzuszku drobne plamki. Baaardzo wesoły z niego stworek :))

środa, 19 czerwca 2013

Może morze?

Wczoraj spontanicznie wybraliśmy się do Mielna. Dziewczynki zachwycone! Pierwszy raz zobaczyły morze. Podziwiam ludzi,którzy "plackiem" leżą na plaży i opalają się. Unikam wystawiania się na słońce, lubię być blada i zdecydowanie wolę aktywny wypoczynek. Niestety małe już odliczają dni do kolejnego,dłuższego wyjazdu muszę więc uzbroić się w odpowiednią porcję kremu z wysokim filtrem :-) Obiecuję sobie,że pod koniec lata lub wczesną jesienią pojadę w góry. Mam 25 lat a znam je tylko z obrazków! Drugie miejsce do odwiedzenia to plastynarium w Niemczech.



Z tematyki podróży... Znalazłam dziś ciekawą pozycję - "Dziennik podróżnika" Beaty Pawlikowskiej. Nie kupiłam bo podróżnik ze mnie żaden ale teraz myślę,że ta "podróż" może być bardziej metaforycznie potraktowana.
Jest pięknie wydany, ma mnóstwo miejsca na notatki (czego nie można było powiedzieć o kalendarzu Pani Pawlikowskiej na 2013 rok), jest miejsce na ważne słowa/zwroty, osobne strony do spisywania wydatków. Jeśli będziecie w księgarni lub po prostu w "Biedronce" to zwróćcie na to uwagę. 





poniedziałek, 10 czerwca 2013

:)

Dzisiaj post o przestrzeni i chirurgu z zimną krwią. Nie miałam własnego pokoju odkąd wyprowadziłam się z domu (miałam 18 lat). Po co mi pokój skoro "własne" było całe mieszkanie. Też tak myślałam. Przez te 7 lat marzyłam tylko by miec ten kąt, w którym mogę się zamknąć albo chociaż fotel "wyłącznie mój". Taki już ze mnie typ, który lubi mieć CIASNE miejsce, w którym blisko są ukochane przedmioty (książki,rysunki,piórko,farby...).Nareszcie! Mały pokoik po dziewczynkach, w którym mieści się szafa,łóżko i ledwo biurko ale jest! A ja mam gdzie posłuchać ukochanej muzyki, przeczytać książkę, wypić kawę czy choćby pochorować sobie trochę (no dobra, chorowanie z dziećmi w domu nigdy nie wychodzi). Właśnie! Opowiem Wam historię ukazującą zimną krew naszego nfz. Poszłam do chirurga na wyrwanie dwóch zębów (brr). Starsza Pani chirurg (na oko ok 70lat) znieczuliła raz, drugi, trzeci (nie działa?hmm...ma Pani złe nastawienie!) i zaczęła rwać z pomocą asystentki (rocznik podobny). Ból był koszmarny, ząb nie chciał drgnąć, połamał się tylko więc... zemdlałam (a uwierzcie,zazwyczaj twardy ze mnie typ). Rzucały mną więc do przodu, do tyłu, machały bluzką by zrobić wiatr i pewnie inne metody,których nie pamiętam (poza przebijającym się "przez nos oddychać, ja za Panią oddychać nie będę"). Gdy już doszłam do siebie stoją nade mną Panie i z uśmiechem chirurg stwierdza,że skoro już leżę i do nich wróciłam to spróbuje wyrwać ząbek obok ;) Żyć, nie umierać!! Na szczęście ząbek obok poszedł szybciej (albo ja nie do końca jednak "wróciłam"). Wyszłam poobijana i totalnie "pijana". Drugi raz poszłam do stomatologa na fundusz i nigdy więcej! :-O (pierwszy nie daje znieczuleń twierdząc,że "nie trzeba,szybko pójdzie i nic nie będzie bolało :P"). Dobra,wygadałam się na dziś :)

piątek, 7 czerwca 2013

Konające zwierzę - a miało być tak pięknie...





    Mam ogromne wymagania w stosunku do książek o takiej tematyce. Może (a raczej na pewno) dlatego, że jestem niezmiennie zakochana w "Lolicie" Nabokova (od niej z resztą zaczęła się moja droga z regularnym czytaniem) i szukam drugiego ideału.

   "Konające zwierzę" (oddaję pokłony za tytuł) to studium psychologiczne człowieka, który wraz z nastaniem 60-70 lat zaczyna konać od własnej broni.
Mężczyzna ten jest wykładowcą na uniwersytecie, krytykiem sztuki i amatorem kobiet. Młodych kobiet.
Nie ukrywa, że na sali wykładowej znajduje swoje kolejne 'ofiary', które zaciąga do łóżka na swój autorytet i sztuczki wypróbowane przez lata. Jego świat "wywraca się" gdy poznaje Consuelę - studentkę, ucieleśnienie męskich marzeń. Dziewczynę z ewidentnie jeszcze większymi problemami.
I tu zaczyna się powolne konanie, wyniszczająca obsesja, zazdrość, świadomość własnego wieku i brak zahamowań.

To tyle jeśli chodzi o treść. Zainteresowało Was to? Jeśli tak..poczytajcie dalej.

Książka jest krótka , ma niewiele ponad 100 stron. Była to dla mnie istna męczarnia.
Pierwsze 30 stron pochłonęłam by kolejne 20-30 czytać "co drugie zdanie" i w końcu omijać całe strony.
Nie mogę zrozumieć po co autor wiele razy buduje napięcie by za chwilę wtrącić kilkanaście stron nic nieznaczącego bełkotu o starym znajomym, starych podbojach czy ulubionych nutach Schuberta.
W dodatku fragmenty,które w połączeniu mogły by stanowić jakąś spójną całość są często zwyczajnie obrzydliwe (oszczędzę Wam szczegółów...).
 Możliwe,że autorowi zależało na ukazaniu zwierzęcego instynktu ale Nabokov potrafił zrobić to w taki sposób, że chciało się książkę czytać dalej. A tu, mogłam co najwyżej nic nie jeść przez następnych kilka godzin.

Zakończenie książki...tak bardzo chciałam by się jakoś wybroniła skoro już dotrwałam do ostatnich stron. Nic z tego. Mamy tam ciekawy wątek ponownie ubrany w bełkot,który można skrócić do jednego zdania opisującego wygląd dekoltu Consueli. Makabra moi drodzy.
  Masochistów odsyłam do bibliotek :) a tych, którzy cenią swój czas do innych książek lub...do obejrzenia ekranizacji ( niemożliwe! Obsada świetna, może reżyser opowiedział tę historię lepiej niż sam autor, zdobywa nagrody Pulitzera).


Czytnik Bloglovin